niedziela, 12 lutego 2012

Niedziela

Znowu mam to silne uczucie ulotności życia. Dar jedyny w swoim rodzaju, na wagę złota, myśli, tworzenia, abstrakcyjności umysłu dar życia. Czy nie ma w nas siły, takiej prostej ludzkiej chęci dążenia do szczęścia, czy musimy stawać nad krawędzią doczesności, aby zniszczyć własne jestestwo? Ludzie, którzy przeżyli swoje życie w spokoju ducha, rozwoju własnej osobowości        -  przed nimi pochylam głowę. A jeżeli jeszcze pozostawiają ślad po sobie, to tylko brać przykład, bo życie dane jest raz, jedyny raz i każdy dzień, który przeżywamy już się nie powtórzy. Więc żyjmy tak, jakbyśmy chcieli ten dzień wspominać, wracać do niego myślami, opowiadaniem, uśmiechem. 
Nie mogę pogodzić się ze śmiercią wymuszoną, zgładzoną osobowością i jeżeli w dodatku - a mogę tylko ocenić to z pewnej odległości - dane było człowiekowi wszystko, talent na światową skale, nieprzeciętna uroda, szanse prezentacji swoich umiejętności, to taka destrukcja jest dla mnie nie do pojęcia. W uszach brzmi mi jej śpiew, widzę jej twarz .... i nie umiem zrozumieć.

Dzisiaj pojechałam na swój niedzielny spacer, aby zrobić kilka zdjęć, pochodzić, nacieszyć się zimą. Czasami nie trzeba wiele...na szczęście skończyło się dobrze.



1 komentarz:

  1. Spacer który na dłuuugo pozostanie w pamięci... Ale plan spacerowy zrealizowany... zdjęcia są?... są :) najważniejsze, ze wszystko skończyło się dobrze :)

    OdpowiedzUsuń