poniedziałek, 29 października 2012

Sanki


Pierwsza odsłona sanek. Daleka jeszcze droga przed nami, mimo śniegu za oknem.
Serdecznie dziękuję za motywację.
 Pozdrowienia z zaśnieżonej Auvergne.

wtorek, 23 października 2012

Dyniowe nienasycenie

Już tylko 5 dni do mojego święta w St. Agreve. Dzisiaj w porannej gazecie znalazłam też święto jabłka. Naprawdę w tym roku obrodziło nam tymi cudownymi świętami. Oglądając Wasze blogi, aż pękam z dumy i zazdrości, jak patrze na te niesamowite pomarańczowe zdjęcia moich ukochanych dyniowatych.

 Odkąd mam tę gazetę, a to już - oj, będzie 5 lat -  podoba mi się ten halloweenowy obrus. Może i Wam przypadnie do gustu. Rzecz prosta i jakże urokliwa, wykończona dużą fioletową taśmą z wyszytymi prostymi napisami i ozdobiona filcowymi, przepięknymi dyńkami. 
Sam urok na jesienne spotkanie lub obiad z dyniową zupą.


W naszej kulturze powoli zagnieżdżają się tradycje innych krajów.
Zupełnie nie wiem jak jest z tym we Francji, ale sprawdzę i dam znać.
Myślę, że dzieci z całą pewnością będą zachwycone takimi wesołymi ozdobami...

poniedziałek, 22 października 2012

Święto kasztana

Wyczekiwany przeze mnie okres festynów na tutejsze jesienne smakołyki wreszcie nadszedł.

Kasztan jadalny w postaci dostojnego drzewa postanowił odda w "dobre ręce" swe dojrzałe owoce.

 
 Obfitość tegorocznych zbiorów jest imponująca. W ubiegły roku własnoręcznie nazbierałam te brązowe kulki, raniąc się przy tym niemiłosiernie, bo kasztan jadalny ma swoje zielone, a właściwie brązowo-rude ubranko wyjątkowo kolczaste.
 
Jedni przynosili kasztany w skrzynkach, a ani ... ten samochodzik z workami kasztanów był tak "papuśny", że nie mogłam go pominąć...
A tutaj poważne urządzenie, a właściwie maszyna, w której praży się jednocześnie kilkaset kilogramów kasztanów.
 Przy okazji festynu, nie mogło zabraknąć tutejszych specjałów...


Pozdrawiam Was serdecznie, a za tydzień Święto Dyni - mojej ulubionej, oby tylko pogoda dopisała. 
Proszę potrzymajcie za nią kciuki.


piątek, 12 października 2012

A u mnie raczek ...

 Wczoraj obejrzałam z wielką przyjemnością blogi zapobiegliwych koleżanek. Pamiętam, że pracując zawodowo, zawsze około września mówiłam swoim koleżankom..."no cóż, już niedługo święta", co wzbudzało spojrzenia z politowaniem i komentarz typu "oj, Skrodzia, ty jak coś wymyślisz". Ale święta maja to do siebie, że po cichaczu zbliżają się wielgachnymi krokami. I zawsze w grudniu słyszałam..."a pamiętacie jak Skrodzia mówiła, tak niedawno,że już niebawem będą święta". 
 Tak jest co roku, po prostu skradają się po cichaczu i niebawem są. 
Mój kwiatek, pospolicie zwany raczkiem, zakwitł właśnie teraz. Jest obsypany czerwonym kwieciem i tylko pamiętać należy, by nikt nie zmienił mu miejsca postojowego, bo wtedy duża szansa, że mu się nie spodoba nowe miejsce i starym zwyczajem zrzuci wszystkie kwiatki. 
Jego stan niechybnie przypomniał mi  o świtach. Wczoraj nawet uszyłam czerwony lniany obrus.
 A dzisiaj wyciągnęłam z czeluści wzór obrazka. Schemacik zakupił mi mój mąż, w odzewie na moje jęczenia, że jest mi on niezbędny do życia. W Polsce zakupiłam kanwę i mulinę...ba, posunęłam się nawet do tego, że Pan ramiarz zrobił mi do tego niewykonanego jeszcze obrazka ramę.
I wszystko było by rewelacyjne, gdyby nie fakt, że mam ostatnio lenia na plecach jeśli chodzi o wyszywanie. Zagnieździł się i chyba już nawet nogi przewiesił z przodu moich ramion. Jutro będę go wypędzać. 
Chciałam jeszcze serdecznie przywitać nowych obserwatorów na moim blogu. Dziękuje Wam, że jesteście.


środa, 3 października 2012

Od Poli







Latem dostałam od Poli prezent - reklamówkę gazet z krzyżykami, przywiezioną prościutko z Anglii. Uwielbiam gazety, a te ze wzorami po prostu podbiły moje serce. Mam też zbiorek francuskich pomysłów.
Przeglądając blogi, z pewna nieśmiałością poprosiłam Hanię z http://hanulek.blogspot.fr o podzielenie się wzorkiem z czarownicą. Hania szybciutko przysłała mi owe cudo. Chciałabym się chociaż troszeczkę Jej odwdzięczyć. 


wtorek, 2 października 2012

W nieznane...



     Co tydzień staramy się pojechać z moim Jędrkiem, gdzieś w nieznane, tam gdzie skręcą kółka naszego autka. Te nasze mini wyprawy właśnie tak nazywamy. Za każdym rogiem jest coś, co możne zachwycić swoją urodą, niepowtarzalnością, czy nawet wiekowością. 
    Jesień nadeszła wielkimi krokami, ale szybko o niej zapominamy, gdy słońce wychla się za chmur i ogrzewa nas swoim ciepłem i ja staram się chwytać te słoneczne chwile, choćby tylko w obiektywie. Trudno mi jest żegnać się z latem...chociaż każda z pór roku ma swoje nieodparte uroki. Dzisiaj kilka zdjęć z mojej najbliższej odległości.