środa, 11 grudnia 2013

Fioletowo i turkusowo

Zostałam dosłownie pogoniona do napisania tego postu. Moja przyjaciółka stwierdziła, że aż wstyd nic nie pokazać, skoro kołderka uszyta i leży już od 2 tygodni. Tak więc... męskie koszule zostały wykorzystane w poniższy sposób.





 Uszyłam również do kompletu poduszki, aby wykorzystać pozostały materiał. Teraz to już został skraweczki na serduszka i ptaszki - ale juz nie za wielkie. bardzo lubię taki stan rzeczy, gdy wykorzystuję rzeczy - dając im drugie życie. 


Jak widzicie nie próżnowałam - uszyłam jeszcze jedna kołderkę za turkusowego materiału, który kupiłam wieki temu, a brakowało mi chyba tylko tych pasków. Poszewka na kołderkę zdobyta za złotóweczkę, zupełnie niedawno w Szmizjerce.



 A ta poduszka to maleńki hołd rzeczom wypracowanym, to znaczy nie mogłam rozstać się z tym zapięciem bluzki. kto trochę szyje, ten na pewno wiem jak trudno jest uszyć takie zapięcie. Dlatego postanowiłam je zachować - nieodzowna była pomoc Maksi, która na to nalegała.

I już na sam koniec, mój ukochany asystent przy wszystkich pracach ręcznych. Chyba powoli zamienia się w kota, i chyba troszkę w alpinistę.

Kończąc życzę wszystkim miłych dni przedświątecznego oczekiwania.

sobota, 23 listopada 2013

Nowy pomysł...


Wiem, że wygląda to dosyć nietypowo... ale jak się okazuje jest to materiał, jak najbardziej cudowny i niezastąpiony, jeżeli chodzi o mój zupełnie nowy pomysł. Koszule męskie, w jak największych rozmiarach i co najważniejsze dobrane kolorystyczne i kupione na totalnej wysprzedaży w "Szmizjerce"stały się podstawą do fioletowego patchworku. Koszulki wyprane, więc nie będzie niespodzianek jeśli chodzi o ewentualne zbieganie się materiału. Dobór kolorystyczne prawie bez ograniczeń... a i nutka polowania na coś niebagatelnego zaspokojona. Pozostaje tylko siadać i szyć. 





Następne etapy w późniejszych odsłonach.
Serdecznie Wszystkich pozdrawiam 

czwartek, 21 listopada 2013

Fioletowa wstążka

Mam ogarniający wszem i wobec mnie wewnętrzny smutek.
Ogromnie nie lubię o tym pisać, ale jestem ostatnio poddawana próbom na wytrzymałość moich możliwości psychicznych. Ja, jak pewnie i większość z Was potrzebuję czasu na oswajanie się z życiowymi przypadkami dnia codziennego.
Staramy się na co dzień nie pokazywać, jak ciężko znosimy sytuacje, jakie stawia przed nami życie.
Jak ciężko borykać się z zagrożeniami życia, jak wiele mask trzeba założyć, by uśmiech i swoista "twardość" pozostała w nas, mimo, że tak nie jest. 
Często musimy być silni dla innych, po to by móc płakać samotnie w poduszkę.

Pożegnałyśmy niedawno naszą przyjaciółkę,
Dobrego, szczerego człowieka,
który w naszej ocenie nie zasłużył na cierpienie, przez które musiała przejść.

Dziękuję Ci Elu, że mogłam Cie spotkać na swojej drodze,
Dziękuję za śmiech i szczerość,
Dziękuję za każdy gest życzliwości,
i dziękuję, że dane mi było to słowo powiedzieć.


Pozostawiam we wspomnieniach fioletowy, zamglony wrzos...przewiązany fioletową wstążką.

czwartek, 26 września 2013

Grzybobranie

No coż....wyrosły i czekają tylko na to by wskoczyć do koszyka, a po przyniesieniu do domu zamieszkać w szklanych mieszkankach zalane zalewą octową...lub co stało się w moim przypadku, przemienione zostały w moją ulubioną zupę grzybową. Im wiecej rodzajów grzybów, tym lepsza. W ubiegłym roku jadłam, we Francji, bardzo smaczną zapiekankę ziemniaczano- grzybową. Przepis jest tak banalnie prosty, że proszę bardzo, oto recepturka
- ziemniaki obieramy i kroimy w plastry  o grubości około 1-2 mm, lub tak jak lubicie. 
- grzyby - uprzednio ugotowane w osolone wodzie i odcedzone. 
- w blaszce układamy najpierw ziemniaki, na to układamy grzyby ( polecam ułożenie ich całymi kapeluszami do góry  i znowu ziemniaczki. Całość zalewamy śmietaną 18 % wymieszaną z solą i pieprzem. 
- zapiekamy około 1 godziny i 15 minut w temperaturze 180 stopni. Całość przechodzi cudownym aromatem leśnych grzybów, dodatkowo wytwarzając smakowity sos. Polecam!
Poniżej zdjęcia z naszej niepowtarzalnej Puszczy Augustowskiej.



środa, 25 września 2013

..."obwiązane pomarańczowym szalem"


Cudowne spotkania, cudownych ludzi. 
    W te wakacje poznałam tak energetycznych ludzi, że znowu zachciało się żyć pełnią piersią. Właśnie dzisiaj - Asia napisałam do mnie te słowa  "ciepłe pozdrowienia obwiązane pomarańczowym szalem"
  Od razu wiedziałam, że muszę podzielić się z Wami tymi zdjęciami. Pomarańczowy to mój ukochany kolor na jesień. To kolor ciepła, płonącego ogniska w których pieką się ziemniaczki i coś tak przytulnego jak sweterek z angory lub maleńki kotek. 
Niektórzy wiedzą, że mój blog ma genezę w dyni. To od niej zaczyna się moje pisanie. Moja słabość do tego warzywa jest ogromna i uzależniająca. To nie tylko gromadzenie przedmiotów w jej kształcie. Zainteresowanie przenosi się również na kulinaria, dekoracje materiałowe i zbieractwo na przyszłe projekty.
   Dzisiaj pokazuje też jesienny wianek, który niestety nie wisi na mojej ścianie, a jest dziełem Maksi. Spójrzcie na ilość zgromadzonych materiałów do jego wykonania. Zawsze go oglądam i za każdym razem lekko zazdroszczę...ha,ha,ha.












Jesienne pozdrowienia w Waszym ulubionym kolorze....

niedziela, 8 września 2013

Człowiek czasami się wyłącza...

     Nic tak szybko i nieubłaganie nie płynie jak czas.
Chwilami zdaje się, że prędkość jego jest jak mgnienie, a czasami jest tak powolny jak żółw w stanie odpoczynku.
     I tak stało się ze mną. Moja przyjaciółka określiła to jako stan zawieszenia.
Czas jednak przyszedł na definitywne zarzucenia tego stanu.
Czasami jest tak, że po prostu nie mamy ochoty na nic. Różne są też powody tego stanu.
Czasami depresja, czasami niechęć do podejmowania decyzji, czasami potrzeba bezruchu we wszystkim co nas otacza, a czasami choroba.
U mnie przyczyna zawieszenia stała się choroba osoby bliskiej. Wszystko jeszcze przede mną, ale już wiem, że dam sobie radę.
    Oczywiście okres bezruchu nie jest czasem permanentnym i udało mi się stworzyć małe rzeczy.


     Literka "M" była od początku wykonywana z myślą o Marcie, z cudownego blogu meis-ideis.blogspot.. Osobie tak uroczej, że mogę to skwitować tylko tym - "dlaczego tak fantastyczne osoby, mieszkają tak daleko ode mnie"? Ogromnie żałuję, że miałam tak mało czasu - wierzę jednak, że spotkamy się znowu. Serdeczne pozdrowienia dla Całej Twojej rodziny.


     Literka "J" została wykonana na urodziny dla Jagody i musiała poczekać trochę na swoją właścicielkę.
Ucieszyła mnie Jej reakcja. Warto było.... pod każdym względem.

Na koniec - pozdrawiam Wszystkich serdecznie i dziękuję, że pamiętaliście o mnie, gdy trwałam w hibernacji. 

czwartek, 6 czerwca 2013

Wakacje...


 






   Pod koniec kwietnia przyleciała do mnie moja przyjaciółka Ania. Trudno opisywać uczucia, kiedy czeka się na tak wyczekiwanego gościa.  Ania jest dla mnie, kimś takim, bo przy niej chce się chcieć.
W głowie powstają pomysły, projekty, a w każdym napotkanym kamieniu, czy muszli widzi się konkretna rzecz. Ponieważ w górach,  o tej porze roku, jeszcze dość intensywnie króluje Pani Zima - pojechałyśmy na południe Francji do Frontignan. Jak już pisałam jest to wymarzony dla mnie rejon kraju.     
   W przeciwieństwie do Les Merles - tam panowała Pani Lato.  Jak niewyobrażalnie człowiek może być stęskniony ciepła i słońca,  znają to uczucie osoby mieszkające w zimnych regionach. Ja mieszkając w Augustowie, na tzw. "biegunie północy Polski", czekałam z niecierpliwością każdego promyka słońca.
    Ale wracając do wakacji z moja przyjaciółką.  Lato w pełni, kwitnące barwnymi kwiatami, łąki maków  jak wyjęte z obrazów impresjonistów. Słońce i morze. Chyba nie ma bardziej przyjemnego odpoczynku....

    I jak kiedyś już pisałam, że Maksia na plażę każe mi wychodzić skoro świt, to tu trochę się pomyliłam ... co prawda nie było skoro świt, ale za to bardzo intensywne zbieractwo muszlowo-morskie. Z każdego spaceru nad morzem - zawsze coś przynosiłyśmy.
Powstało kilka prześlicznych wianków... i kilka craftowych cudeniek, w czasie, gdy za oknem padało lub wiało.
Na szczęście pogoda nam dopisywała i większość czasu mogłyśmy spędzać nad wodą.
każdego dnia naładowywałam moje zdruzgotane akumulatory energetyczne, powracają co zdrowia psychicznego i fizycznego.  
    Ani i Pani Lato - wypada mi tylko podziękować za te wspaniałe dni spędzone razem.



"Przyjaciele są jak anioły,
które stawiają nas na nogi,
kiedy nasze skrzydła mają kłopoty,
z przypomnieniem sobie,
jak się lata."

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty...i po wiośnie.



    A u nas zapachniało wiosną. Na dowód tego zdjęcia obok. W moim ogródku zakwitły krokusy, które przytuliły główki do kamienia przywiezionego z Alp. Mam takie coś, że z każdego miejsca staram się przywieźć kawałek skałki. W moim ogródeczku jest ich już spora ilość. Codziennie starałam się odkrywać nowe oznaki Pani Wiosny. 
  Szczególnie tulipany są moimi faworytami, bo takie dzielne, opierają się zmienności atmosfery. Przeżyły już mróz, dzielnie zbierały pierwsze krople deszczu i zawsze podnoszą się po tych przeciwnościach losu, by zakwitnąć paletą barw. Podglądam ich stożki z zawiązkami liści, a czasami nawet cebulki - chyba zakopałam niektóre za płytko, a mimo to lgną do życia. Do dzisiaj trwała to moja wiosna. 
    Chyba z Polski została przedmuchana Pani Zima. bo dzisiaj ... za oknem wszystko białe. Puch pokrył moje dzielne kwiatki i wszystko dookoła...
     W życiu craftowym - uczestniczę w SALu sosnowym u Agnieszki, powoli "podlewając" wzór krzyżykami. Zostałam zauroczona tym wzorem, bo moje ostatnie postanowienie to było wyszycie posiadanych już wzorów -  ale człowiekowi  ta zawsze coś zamiesza w głowie i stąd nowa praca.


Mimo, że nie za często ostatnio goszczę własnym na blogu, 
to bardzo dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają.
Aga

niedziela, 3 marca 2013

Przedostatnia odłona

Moja przedostatnia odsłona damy A. Muchy.  



Praca jeszcze cieplutka, dopiero odstawiona od rąk. 
Kolory wyszyte, zostały tylko grafitowe obwolutki,  które są dla mnie udręką.
  Wiem, wiem, że to dopiero wtedy nabiera głębi i wyrazu. 
A potem już tylko wybór ramek, oczywiście dla obydwu "sióstr" jednakowe. 
Myślę, że już w Polsce, bo jednak Pan Andrzej - ramiarz , jest niezastąpiony.
Muszę więc poczekać do letnich miesięcy, kiedy pojadę do domu.

czwartek, 28 lutego 2013

Jajka malowane, malowane


        Moje wielkanocne jajka do kolekcji. Wzór zakupiony w ubiegłym roku, więc dość długo dojrzewał...
Na szczęści w tym roku doczekał się realizacji.
 Schemat prosty i przyjemny w wykonaniu. Ramka zapożyczona od innego jajka, które w tym roku przeleżakuje święta w szufladzie. Gazety tematyczne, kuszą mnogością przepięknych wzorów. Ja co roku uzupełniam moja wielkanocna kolekcje o kolejne krzyżykowe jajka.  
      W tym roku jednak na tym koniec, bo za tydzień wyjeżdżam na wakacje. 
Trochę dziwnie o tej porze roku, ale jest to wyjazd, o którym opowiem po powrocie.


Zatem już dzisiaj, chciałabym 
życzyć Wszystkim pogodnych,
rodzinnych Świąt Wielkanocnych i  aby Zmartwychwstały Chrystus
przyniósł w Waszym Waszych sercach spokój i radość.
 Serdecznie pozdrawiam Agnieszka

niedziela, 17 lutego 2013

Czajniczki gotowe do drogi

Kanwa Pelasi



Kanwa Danci



Kanwa Marzenki



Jurto zakupię owym kanwom znaczek na kopertę i polecą do Tami do Holandii.
Serdecznie pozdrawiam Wszystkich i życzę milej niedzieli.