czwartek, 6 czerwca 2013

Wakacje...


 






   Pod koniec kwietnia przyleciała do mnie moja przyjaciółka Ania. Trudno opisywać uczucia, kiedy czeka się na tak wyczekiwanego gościa.  Ania jest dla mnie, kimś takim, bo przy niej chce się chcieć.
W głowie powstają pomysły, projekty, a w każdym napotkanym kamieniu, czy muszli widzi się konkretna rzecz. Ponieważ w górach,  o tej porze roku, jeszcze dość intensywnie króluje Pani Zima - pojechałyśmy na południe Francji do Frontignan. Jak już pisałam jest to wymarzony dla mnie rejon kraju.     
   W przeciwieństwie do Les Merles - tam panowała Pani Lato.  Jak niewyobrażalnie człowiek może być stęskniony ciepła i słońca,  znają to uczucie osoby mieszkające w zimnych regionach. Ja mieszkając w Augustowie, na tzw. "biegunie północy Polski", czekałam z niecierpliwością każdego promyka słońca.
    Ale wracając do wakacji z moja przyjaciółką.  Lato w pełni, kwitnące barwnymi kwiatami, łąki maków  jak wyjęte z obrazów impresjonistów. Słońce i morze. Chyba nie ma bardziej przyjemnego odpoczynku....

    I jak kiedyś już pisałam, że Maksia na plażę każe mi wychodzić skoro świt, to tu trochę się pomyliłam ... co prawda nie było skoro świt, ale za to bardzo intensywne zbieractwo muszlowo-morskie. Z każdego spaceru nad morzem - zawsze coś przynosiłyśmy.
Powstało kilka prześlicznych wianków... i kilka craftowych cudeniek, w czasie, gdy za oknem padało lub wiało.
Na szczęście pogoda nam dopisywała i większość czasu mogłyśmy spędzać nad wodą.
każdego dnia naładowywałam moje zdruzgotane akumulatory energetyczne, powracają co zdrowia psychicznego i fizycznego.  
    Ani i Pani Lato - wypada mi tylko podziękować za te wspaniałe dni spędzone razem.



"Przyjaciele są jak anioły,
które stawiają nas na nogi,
kiedy nasze skrzydła mają kłopoty,
z przypomnieniem sobie,
jak się lata."